Wyjazd z niemowlakiem do łatwych nie należy. Szczególnie, gdy matka, ciocia, baba i prababa (no, prawie) mają odmienne wizje każdego dnia a wspierającego taty brak. Okazuje się także, że 7 m+ to nie to samo co roczne dziecko. Dzisiaj relacja z naszych tygodniowych wakacji w Jastarni.
1. Postawiliśmy na pociąg. W sezonie letnim na półwysep kursuje bezpośrednie połączenie Warszawa – Hel. Po zgrabnym spakowaniu się dla 3 kobietek i małego kawalera to opcja wygodniejsza i tańsza niż auto. Podróżując z dzieckiem do 16 r.ż. możemy nabyć bilet rodzinny. Maluszki do 4 r.ż. posiadają 100% ulgę na przejazd. Warto wybrać przedział dla opiekuna dziecka do lat 6, tzw. ‘wagon ciszy’. Nie trzeba dopłacać za nadbagażowy wózek. Wybrane toalety pociągów EIP i IC posiadają przewijak a wrzątek i podgrzanie posiłku są możliwe w Warsie, ale wiąże się to z przesiadką do ‘spalinówki’ w Gdyni, ponieważ półwysep nie jest połączony trakcją elektryczną.
2. Bagaż ograniczył się do Leona w wózku i podręcznej torby, plecaka górskiego oraz namiotu plażowego. To dlatego osiołek nosi na grzbiecie a koń ciągnie, przy czterech bagażach straciłyby możliwość przemieszczania się.
3. Mieszkaliśmy we własnym pokoju z podwójnym łóżkiem, aby nie fatygować się składanym łóżeczkiem. Dla chłopca rajem było przemierzanie długiego korytarza i przystawanie przy dywanikach drzwi. Wieczorną kąpiel w prysznicu z błyszczącymi elementami trudno było zakończyć. Wózek parkował na noc w ogrodowej altanie.
4. Obiadki, deserki i drugie śniadania jedliśmy ze słoiczka, owocowej tubki (polecamy, ale miejcie ograniczone zaufanie do małych, chwytnych rączek) lub chrupaliśmy. Jednak najwygodniej i najmilej namlecznić się u mamy.
Pakowanie – co okazało się niezbędne a co niepotrzebne (ale lepiej to mieć)?
Nastawialiśmy się na długie i słoneczne dni na plaży, ale nigdy tak nie zmarzłam latem nad polskim morzem. Z ośmiu dni wyjazdu plażowaliśmy tylko kilka godzin przez trzy z nich.
1. Namiot plażowy – chronił od deszczu, piasku i znikomego słońca. Najważniejsze, że chłopiec mógł w nim spać. Przedwcześnie kupiliśmy Campelę z basenem. O ile basen w ogrodzie sprawdzał się dla 7-miesięczniaka to plaża nie ogród a na dodatek chłodno, tłumnie, należy nosić słodką wodę – przetestujemy więc za rok.
2. Nosidełko/chusta – niezbędne podczas spacerów brzegiem morza a spacerowaliśmy dużo. My mamy chicco boppy comfy fit. Leon spał w nim cały spacer, oddychając jodem a tym samym rosnąc i poprawiając dziecięcą koncentrację.
3. Ubrania krótkie i ciepłe powinniśmy spakować w odwrotnej proporcji, ale wystarczy wziąć Lovelę na „przepierki” i nie ma problemu. Dla chłopca zainwestowaliśmy w sztormiak i to nasza wygrana. Z nakryć głowy oprócz czapki z daszkiem i plażowej z falbanką na karku weźcie także cieplejszą, wiązaną, chroniącą uszy w czasie wiatru.
4. Filtry ochronne zostały nieużyte. Zabraliśmy 30+ i 50+ UVA+UVB oraz mleczko kojące po opalaniu Ziaja. Na szczęście nie użyliśmy emulsji przeciw ukąszeniom 0m+ (Azeta bio) oraz roll on’u po ukąszeniu 2m+ (chicco), ale lepiej je mieć. Na buzię niezbędny był natomiast krem od wiatru (u nas Linomag lub emolium).
Co jeszcze chcecie wiedzieć? Pytajcie śmiało o inne kwestie związane z wakacjami niemowlaka nad Bałtykiem. Chętnie podzielimy się doświadczeniami. 😉
1 komentarz na “wyjazdowy *BONUS* I”