‘Świadomi rodzice – budząc siebie, wzmacniasz swoje dziecko’ to tytuł sztandarowej książki autorstwa dr Shefali Tsabary. Z kolejnymi jej rozdziałami będziemy zgłębiali filozofię świadomego życia i rodzicielstwa. Trzeci i czwarty z nich uświadamiają, że nasze dziecko nie zawsze jest zgodne z wyobrażeniem o nim. Akceptacja istoty dziecka to cios w nasze ego. I o rodzajach ego.
Często nie dajemy dziecku zgody na pewne zachowania lub uzależniamy je od niej. O ile samo zachowanie dziecka może być poddawane kształtowaniu, aby mogło zestroić się ze swoim podstawowym ja, to jego istota (to, kim jest) musi być uznawane i szanowane. Dziecko potrzebuje czuć, że zachwyca nas sam fakt jego istnienia; że nie musi robić niczego, żeby zasłużyć na niepodzielną uwagę rodzica (np. Siedzicie, a Ty mówisz dziecku, że bardzo się cieszysz, że możesz przebywać w jego towarzystwie.).
Kluczem do prawdziwej relacji rodzica i dziecka jest akceptacja, ale nie jest ona czymś biernym – to aktywny, intensywny i życiowy proces.
W świadomym rodzicielstwie często przeszkodą większą niż sama rzeczywistość jest odpuszczenie naszych oczekiwań. Jeśli dziecko zachowuje się „źle”, bo jest nieposłuszne, rodzicielską reakcją powinna być stanowczość a jeśli jest „niedobre”, bo nie radzi sobie z bolesnymi emocjami to świadomy rodzic powinien okazać wyrozumiałość i zrozumienie. Jeśli dziecko chce naszej uwagi, świadomy rodzic powinien wykazać się dobrocią a jeśli rodzic jest zbyt troskliwy i nie wykształci w dziecku niezależności to powinien nauczyć je, jak być z siebie zadowolonym. Gdy dziecko chce pobyć w samotności, świadomy rodzic daje mu przestrzeń a jeśli jest hałaśliwe w czasie wykonywania swojej pracy to należy sprowadzić je do stanu skupienia i uwagi.
Przed dorastającym dzieckiem pojawia się jego własna ścieżka życia – jeśli rodzic potrafi ją uszanować, nauczy dziecko pielęgnować jego wewnętrzny głos i szanować głos innych. To wyposaża dziecko na dorosłe życie, w którym zdrowa współzależność jest znakiem udanych związków intymnych.
Dopóki nie zajmiemy się powodami przez które nie umiemy przyjąć istoty dziecka, będziemy chcieli je kształtować i kontrolować. Dziecko będziemy szanowali tylko w stopniu, w jaki szanujemy siebie (akceptowanie dziecka to akceptowanie, jakiego rodzaju rodzicem musimy być to akceptowanie siebie).
Zapominamy, że dziecko nie jest jeszcze trwale ukształtowaną jednostką. Świadomość, kim jest teraz, pozwala, aby pojawiło się w nim coś nowego, nie zawężamy tego. Wewnętrzna cisza rodzica pozwala zestroić się z dzieckiem w stanie szczerego zaciekawienia i zachwytu.
Akceptacja dziecka to szansa na wyjście poza własne ego. Niejednokrotnie wykorzystujemy dziecko, aby zaspokoić własne pragnienie. To pole do pracy nad sobą – póki filary ego pozostaną nienaruszone, będziemy mieli trudności z prowadzeniem własnego życia i nie pozwolimy na autentyczność dziecku a dziecko żyjące w świecie rodzica traci szansę na prowadzenie własnego. Prowadzić autentyczne życie to akceptować ciągłą ewolucję – przebywając w strumieniu zmian posuwamy się do przodu.
Cechuje nas wiele rodzajów rodzicielskiego ego (wyobrażeń o sobie), które utrudniają odwzajemnić relację z dzieckiem:
- ego wizerunku – dziecko zachowuje się w sposób wykraczający poza granice normy, czujemy się za to osobiście odpowiedzialni; ogarnia nas niepokój, że „upadliśmy” w oczach innych, więc reagujemy w sposób przesadnie emocjonalny;
- ego doskonałości – życie nie toczy się zgodnie z planem i czujemy się zagrożeni – reagujemy oporem i gwałtownymi emocjami; nieujawniając wad uczymy dzieci, aby przesadnie przejmowały się własnymi słabościami (zamiast uczyć, że „doskonałość jest ideałem głupców”); gdy dziecko widzi, że schodzimy na jego poziom, pozwalamy mu na połączenie się z nami w radosny sposób;
- ego statusu – brakuje nam przestrzeni, w której nie ma chęci, aby posiadać i kontrolować; obdarzając szacunkiem istotę dziecka, uczymy je szacunku do siebie;
- ego konformizmu – chęć poukładania i zorganizowania wszystkiego w życiu; nieakceptacja życia jakim jest, sprawia, że czujemy się lepsi – dziecko, które niszczy ten obraz, staje się naszym wrogiem;
- ego „wszystkiego pod kontrolą” – postrzegamy władzę i kontrolę jako oznaki bezpieczeństwa; rodzic nie potrafi poradzić sobie z wewnętrznymi emocjami a dzieci „wchłaniają” te emocje, potem dziecko (jako dorosły) wybucha na każdym kroku pod wpływem iluzji, że życie nagnie się do jego woli.
Kazanie („Gdybym był na twoim miejscu”), opinia („Jeśli o mnie chodzi”), osąd („Lubię, Nie lubię”), nakaz („Nie płacz”, „Nie bój się”) i kontrola („Jeśli to zrobisz, ja zrobię to”) to przykłady egotycznych reakcji, które pochodzą z nadmiernego skupienia na tym, co fizyczne. Zdobywając się na autentyczność, powinniśmy zamienić je w swoich odpowiedziach na: „Widzę Cię”, „Rozumiem Cię”, „Słyszę Cię”, „Jesteś kompetentna/y taka/i, jaka/i jesteś”, „Ta wspólna chwila jest doskonała taka, jaka jest”.
Wiele błędów wynika z wewnętrznego niezdecydowania czy przepracowania, ale obowiązkiem świadomego rodzica jest nie przenosić swoich stanów emocjonalnych na dziecko. Poczucie straty i zagubienia najczęściej powoduje faza przemiany rodzica, która ma miejsce między narodzinami dziecka a wczesnymi latami szkoły. Jeśli będziemy jednak gotowi, dzieci zabiorą nas do miejsc w naszych sercach, o których nie wiedzieliśmy; pomogą nam rozluźnić uścisk ego, rozbudzą na nowo zdolność bezwarunkowego kochania, życia w chwili obecnej i wejścia w doświadczenie świadomości.
A Ty – akceptujesz istotę czy zachowanie swojego dziecka? Czy cechuje Cię jedno z wymienionych rodzajów ego – jak się przejawia?
Trzymaj się zdrowo! 🙂 #zostańwdomu